CELEBRITY
Trump nie pomoże, kiedy zaatakuje nas Putin? Nie musi, ale jest jedno ale [ANALIZA]
Jeśli do Białego Domu wróci Donald Trump, to jest jak najbardziej możliwe, że Amerykanie ograniczą swój udział w NATO, a gdyby Rosja spróbowała pójść dalej na zachód, nie przyjdą nam z pomocą. W teorii powinniśmy spokojnie poradzić sobie sami. Jednak w praktyce mielibyśmy problem. Na własne życzenie – pisze w analizie Maciek Kucharczyk specjalizujący się w wojskowości dziennikarz Gazeta.pl
Trump w Białym Domu oznacza niepewność i nieprzewidywalność. Podczas kampanii wyborczej i wcześniejszej prezydentury wielokrotnie pozytywnie wypowiadał się o autorytarnych przywódcach takich jak Władimir Putin czy Xi Jinping. Uważa NATO w obecnej formie za kiepski interes dla USA. Jest przeciwny dalszemu istotnemu wsparciu dla Ukrainy. Trudno z pewnością przewidzieć, jak by się zachował, gdyby po intensywnej kampanii działań hybrydowych oraz prowokacji, Rosja dokonała na przykład inwazji na Estonię pod pretekstem ochrony tamtejszej ludności rosyjskojęzycznej. Nie można wykluczyć, że uznałby to za problem Europy i postanowił zaoszczędzić amerykańską krew. Oraz pieniądze.
Przewaga jest, choć nie dominująca
To scenariusz czysto teoretyczny i pesymistyczny, ale nie można takich odrzucać. W takiej rzeczywistości Europa nie mogłaby liczyć na wydatne wsparcie najsilniejszego wojska świata, co istotnie zmienia równowagę sił w potencjalnym konflikcie z Rosją. NATO w całości ma na dłuższą metę przytłaczającą przewagę nad Rosjanami. Mobilizacja i czas reakcji mogłyby być problemem, oznaczającym dla części frontowych państw Sojuszu bolesne straty i zniszczenia. Jednak finalnie przytłaczająca przewaga NATO w powietrzu, technologii i gospodarce najpewniej zapewniłaby zwycięstwo.
Kiedy z równania wypada potencjał USA, sytuacja przestaje być jednoznaczna. Choć na papierze nadal jest. Europejscy członkowie NATO liczeni razem są potęgą gospodarczą, ludnościową i militarną, znacząco górującą nad Rosją. To 600 milionów obywateli przeciw 147 milionom. To gospodarki generujące 34,5 biliona dolarów, przeciw 6,9 biliona w Rosji, liczonych według parytetu siły nabywczej, czyli biorąc pod uwagę niską wartość rubla na rynkach międzynarodowych. Bez tego różnica byłaby jeszcze większa. Według wartości nominalnych gospodarka Rosji jest mniejsza niż na przykład Włoch i tylko 2,5 razy większa niż polska.