CELEBRITY
Śmierć 4-latka w drzwiach tramwaju. Motorniczy zdradził ważny szczegół. “Nikt tego panu nie powie”
W Sądzie Rejonowym Warszawa-Praga trwa proces w sprawie tragicznej śmierci 4-latka, któremu drzwi tramwaju przytrzasnęły nogę. Dziecko zmarło, a motorniczemu postawiono zarzuty. We wtorek przed sądem zeznawał były pracownik Tramwajów Warszawskich. Według jego opinii kierujący tramwajem nie miał szans zobaczyć uwięzionego w drzwiach chłopca — donosi TVN24.
Do tragedii doszło przy ul. Jagiellońskiej w Warszawie. Tramwaj linii 18 ruszył z przystanku, ciągnąc przytrzaśniętego drzwiami 4-latka wzdłuż torowiska. Dziecka nie udało się uratować. W związku ze śmiercią 4-latka motorniczemu postawiono zarzuty. Według prokuratury “umyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym oraz przepisy instrukcji dla pracowników Tramwajów Warszawskich i nieumyślnie spowodował wypadek ze skutkiem śmiertelnym”. Miał w czasie wypadku używać telefonu i słuchawek i nie sprawdził, czy tramwaj może bezpiecznie ruszyć z przystanku.
Śmierć 4-latka. Ważne słowa motorniczego o widoczności
We wtorek 8 października sąd przesłuchiwał m.in. emerytowanego motorniczego Krzysztofa L. Jak informuje TVN24, ten świadek przez wiele lat szkolił pracowników Tramwajów Warszawskich, uczestniczył w komisjach powypadkowych, pisał instrukcje obsługi składów. Potwierdził, że tramwaj, którym jechał 4-latek z babcią, należał do składów starego typu, niezbyt bezpiecznych. Odpowiadał m.in. na pytanie o widoczność ze strony motorniczego. Jego zeznanie było zaskakujące. Wynika z niego, że informacje na szkoleniach różnią się od rzeczywistości. — Tam nikt nie powie panu tego, co ja tutaj — powiedział, cytowany przez TVN24. — Na kursie mówią, że widoczność jest ograniczona, a jej nie ma wcale. Jest różnica.
Sędzia spytała, czy babcia chłopca, która próbowała pomóc mu uwolnić nogę, mogła być widoczna dla prowadzącego tramwaj. — Gdyby była blisko drzwi, to nie byłaby widoczna — stwierdził Krzysztof L.
Podkreślił, że pracownicy TW postulowali umieszczenie na przystankach luster, aby zwiększyć widoczność. Dodał, że dawniej ten typ składów był obsługiwany przez dwie osoby i wypadków było mniej.
Chociaż Krzysztof L. zgodził się z sugestią sędzi, że motorniczy powinien zachować szczególną ostrożność przy słabej widoczności, stwierdził: — Ale choćby w lusterko patrzył człowiek ze wspaniałym wzrokiem, choćby nie wiem, jak patrzył, nie zauważy niczego, co jest za ściętą górką