Connect with us

CELEBRITY

Polak zrobił show na Wimbledonie. Nagle puchar zszedł na dalszy plan. Wiadomość ws. Huberta Hurkacza

Published

on

Jeszcze większą dumą i radością było dla mnie w niedzielę to, że na żywo finał mogła zobaczyć moja mama, mój brat, moja dziewczyna i najbliższa rodzina. To było dla mnie największym szczęściem i największym zaszczytem, a nie samo podniesienie tytułu – mówi w rozmowie z Interią Jan Zieliński, który w parze z Tajwanką Su-Wei Hsieh triumfował w grze mieszanej na Wimbledonie. W finale pokonali meksykański duet Giulianę Olmos i Santiago Gonzaleza 6:4, 6:2. Zieliński zdecydowanie reaguje też na pytanie o Huberta Hurkacza i niepewny start na igrzyskach w Paryżu.
Artur Gac, Interia: Usłyszałeś wcześniej pytanie o to, jak wartościujesz wielkoszlemowe triumfy, pierwszy w Austrialian Open, drugi na Wimbledonie. Chyba nie tak podchodzi się do tak wielkich, największych splendorów w karierze. Jan Zieliński, zwycięzca dwóch Wielkich Szlemów w mikście: – Na pewno każdy smakuje troszkę inaczej. Australian Open był pierwszy, więc smakował wyjątkowo słodko, jako że nigdy wcześniej tego nie doświadczyłem, a miałem już małe koszmary wychodząc na finał wielkoszlemowy w Australian Open z roku wcześniejszego, gdy przegraliśmy w grze deblowej (z Hugo Nysem – przyp. AG). Ten smakuje też bardzo szczególnie, ponieważ jest to tytuł wimbledoński, który owiany jest magią i popularnością. Można powiedzieć, że jest to szalenie rozpopularyzowane mistrzostwo świata. Nawet ktoś, kto nie interesuje się tenisem, słysząc o Wielkim Szlemie na pewno zna Wimbledon. Z innymi jest różnie, ale ten londyński turniej zna każdy. Nie będę tutaj mówił, czy któryś z tych sukcesów smakuje lepiej od drugiego, to są po prostu inne tytuły. Natomiast zawsze najlepiej będzie smakował ten następny.

Dla ciebie osobiście Wimbledon, o którym tyle mówisz, również ma w sobie ten walor wyjątkowości? – Myślę, że dla każdego tenisisty bez dwóch zdań jest to Wimbledon. Wszystkie inne charakteryzują się troszkę czymś innym, ale są bardziej do siebie zbliżone. Natomiast Wimbledon ma swoje osobne zasady, gramy na biało, na trawie w bardzo tradycyjnym, londyńskim klubie. A zarazem bardzo ekskluzywnym, który liczy dosłownie tylko nieco ponad 370 członków. Dlatego jest to bardzo elitarny turniej, o którym wszyscy marzą, żeby tam zagrać. Za małego zawsze marzyłem o tym, aby wygrać Wielkiego Szlema. A im dalej w las i bardziej dorastałem, swoje pragnienia najbardziej kierowałem ku Wimbledonowi. Ale jeśli zdarzyłoby się tak, że do końca życia wygram już tylko i aż pięć razy US Open, nie będę mówił, że to jest mniej ważne od jednego Wimbledonu. Każdy Wielki Szlem to wyżyny w tym sporcie, bez wyjątku bardzo trudny do zdobycia.Rozprawiając o wyjątkowości Wimbledonu, zwróciłeś uwagę na strój, który w dalszym ciągu jest utrzymywany. Chciałbyś, aby ta tradycja pozostała na zawsze?

Myślę, że raz do roku – właśnie na Wimbledonie – tak. Jest to bardzo szczególne, biel także pobudza zmysły do działania. Nie chciałbym, aby ta tradycja kiedykolwiek została zmieniona. Już i tak zmieniła się tradycja rozgrywania debla do trzech wygranych setów, co trochę mnie smuci, bo to też było bardzo wyjątkowe. Mówi się o naszej dyscyplinie, że jest “białym sportem”, ale gdy gra się na mączce, to patrząc czysto fizycznie wówczas gra jest bardzo brudna. Dlatego gdybyśmy cały czas z obowiązku grali w takim kolorze, wówczas z punktu widzenia zawodników nie byłoby to praktyczne.Są takie dyscypliny sportu, w których bezwzględnie igrzyska olimpijskie są otoczone szczególną aurą. Start raz na cztery lata, wyjątkowość medalu olimpijskiego i w ogóle

stanowienia reprezentacji w tym szczególnym czasie, który kiedyś nawet zawieszał konflikty zbrojne na świecie. Jednak nie wszędzie jest to normą, by start na igrzyskach przedkładać na inne, najwyższe rangą zawody w danych sportach. Jak to wygląda z twojego punktu widzenia?
Dla mnie igrzyska są bardzo ważną imprezą. Zawsze byłem dumny z bycia Polakiem i reprezentowania naszego kraju. I możliwość bycia takim reprezentantem na igrzyskach, na których gromadzą się najlepsi sportowcy z całego świata ze wszystkich dyscyplin, jest czymś niesamowitym. To marzenie moje i moich najbliższych znajomych z grona tenisowego oraz z innych sportów. Chciałbym tam wystąpić, doświadczyć tej aury, a jeszcze bardziej chciałbym sprawić nie tylko dumę sobie, ale też całemu krajowi oraz wszystkim, którzy mi kibicują i są fanami sportu. Mam tu na myśli zdobycie medalu.

Partner merytoryczny: Eleven Sports

WiadomościWideoTerminarz / WynikiPolacyTransmisjePolak zrobił show na Wimbledonie. Nagle puchar zszedł na dalszy plan. Wiadomość ws. Huberta HurkaczaArtur GacTenis4 minuty temuLubię toLubię to10Super4Hahaha2Szok0Smutny0Zły0Lubię toSuper16Udostępnij- Jeszcze większą dumą i radością było dla mnie w niedzielę to, że na żywo finał mogła zobaczyć moja mama, mój brat, moja dziewczyna i najbliższa rodzina. To było dla mnie największym szczęściem i największym zaszczytem, a nie samo podniesienie tytułu – mówi w rozmowie z Interią Jan Zieliński, który w parze z Tajwanką Su-Wei Hsieh triumfował w grze mieszanej na Wimbledonie. W finale pokonali meksykański duet Giulianę Olmos i Santiago Gonzaleza 6:4, 6:2. Zieliński zdecydowanie reaguje też na pytanie o Huberta Hurkacza i niepewny start na igrzyskach w Paryżu.Jan Zieliński oraz Su-Wei Hsieh wpadli sobie w objęcia po triumfie w Wimbledonie/BEN STANSALL / AFP/AFPReklamaArtur Gac, Interia: Usłyszałeś wcześniej pytanie o to, jak wartościujesz wielkoszlemowe triumfy, pierwszy w Austrialian Open, drugi na Wimbledonie. Chyba nie tak podchodzi się do tak wielkich, największych splendorów w karierze. Jan Zieliński, zwycięzca dwóch Wielkich Szlemów w mikście: – Na pewno każdy smakuje troszkę inaczej. Australian Open był pierwszy, więc smakował wyjątkowo słodko, jako że nigdy wcześniej tego nie doświadczyłem, a miałem już małe koszmary wychodząc na finał wielkoszlemowy w Australian Open z roku wcześniejszego, gdy przegraliśmy w grze deblowej (z Hugo Nysem – przyp. AG). Ten smakuje też bardzo szczególnie, ponieważ jest to tytuł wimbledoński, który owiany jest magią i popularnością. Można powiedzieć, że jest to szalenie rozpopularyzowane

mistrzostwo świata. Nawet ktoś, kto nie interesuje się tenisem, słysząc o Wielkim Szlemie na pewno zna Wimbledon. Z innymi jest różnie, ale ten londyński turniej zna każdy. Nie będę tutaj mówił, czy któryś z tych sukcesów smakuje lepiej od drugiego, to są po prostu inne tytuły. Natomiast zawsze najlepiej będzie smakował ten następny.ReklamaDla ciebie osobiście Wimbledon, o którym tyle mówisz, również ma w sobie ten walor wyjątkowości? – Myślę, że dla każdego tenisisty bez dwóch zdań jest to Wimbledon. Wszystkie inne charakteryzują się troszkę czymś innym, ale są bardziej do siebie zbliżone. Natomiast Wimbledon ma swoje osobne zasady, gramy na biało, na trawie w bardzo tradycyjnym, londyńskim klubie. A zarazem bardzo ekskluzywnym, który liczy dosłownie tylko nieco ponad 370 członków. Dlatego jest to bardzo elitarny turniej, o którym wszyscy marzą, żeby tam zagrać. Za małego zawsze marzyłem o tym, aby wygrać Wielkiego Szlema. A im dalej w las i bardziej dorastałem, swoje pragnienia najbardziej kierowałem ku Wimbledonowi. Ale jeśli zdarzyłoby się tak, że do końca życia wygram już tylko i aż pięć razy US Open, nie będę mówił, że to jest mniej ważne od jednego Wimbledonu. Każdy Wielki Szlem to wyżyny w tym sporcie, bez wyjątku bardzo trudny do zdobycia.Rozprawiając o wyjątkowości Wimbledonu, zwróciłeś uwagę na strój, który w dalszym ciągu jest utrzymywany. Chciałbyś, aby ta tradycja pozostała na zawsze?ReklamaTreść zewnętrznaReklama prezentowana w ramach interfejsu internetowego BusinessClick – Myślę, że raz do roku – właśnie na Wimbledonie – tak. Jest to bardzo szczególne, biel także pobudza zmysły do działania. Nie chciałbym, aby ta tradycja kiedykolwiek została zmieniona. Już i tak zmieniła się tradycja rozgrywania debla do trzech wygranych setów, co trochę mnie smuci, bo to też było bardzo wyjątkowe. Mówi się o naszej dyscyplinie, że jest “białym sportem”, ale gdy gra się na mączce, to patrząc czysto fizycznie wówczas gra jest bardzo brudna. Dlatego gdybyśmy cały czas z obowiązku grali w takim kolorze, wówczas z punktu widzenia zawodników nie byłoby to

praktyczne.Są takie dyscypliny sportu, w których bezwzględnie igrzyska olimpijskie są otoczone szczególną aurą. Start raz na cztery lata, wyjątkowość medalu olimpijskiego i w ogóle stanowienia reprezentacji w tym szczególnym czasie, który kiedyś nawet zawieszał konflikty zbrojne na świecie. Jednak nie wszędzie jest to normą, by start na igrzyskach przedkładać na inne, najwyższe rangą zawody w danych sportach. Jak to wygląda z twojego punktu widzenia?Reklama – Dla mnie igrzyska są bardzo ważną imprezą. Zawsze byłem dumny z bycia Polakiem i reprezentowania naszego kraju. I możliwość bycia takim reprezentantem na igrzyskach, na których gromadzą się najlepsi sportowcy z całego świata ze wszystkich dyscyplin, jest czymś niesamowitym. To marzenie moje i moich najbliższych znajomych z grona tenisowego oraz z innych sportów. Chciałbym tam wystąpić, doświadczyć tej aury, a jeszcze bardziej chciałbym sprawić nie tylko dumę sobie, ale też całemu krajowi oraz wszystkim, którzy mi kibicują i są fanami sportu. Mam tu na myśli zdobycie medalu

Click to comment

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Copyright © 2024 UKvarieti