NEWS
Kulisy rozgrywki Sławomira Nitrasa z Radosławem Piesiewiczem. Kluczowy ruch ministra
Środowisko jest za Piesiewiczem? – pytamy członka zarządu PKOl Marka Krajewskiego. – Nie powiem, że za Piesiewiczem, natomiast mogę zaryzykować stwierdzenie, że zjednoczyło się przeciwko ministrowi sportu – słyszymy w odpowiedzi. Powód? Sławomir Nitras wypowiedział wojnę związkom. A ta może mieć dla niego konsekwencje, których nawet nie przewidział. Krajewski zdradza nam jednak jeszcze więcej. Pojawia się choćby wątek “grubej sprawy” z resortu Nitrasa. – Prokurator będzie mógł się tu wykazać – zapewnia nasz rozmówca.
Marek Wawrzynowski: Jesteśmy świadkami wojny między ministrem sportu a szefem PKOl, panem Radosławem Piesiewiczem. Dlaczego ostatecznie zarząd PKOl stanął po stronie prezesa?
Marek Krajewski, członek zarządu PKOl: My tę sprawę rozpatrywaliśmy zero-jedynkowo. Skoro pojawiły się oskarżenia ze strony pana Sławomira Nitrasa, dotyczące wynagrodzenia Radosława Piesiewicza, poprosiliśmy prezesa PKOl o wyjaśnienie. Skarbnik zapewnił nas, że wynagrodzenie jest wielokrotnie niższe, niż przedstawił to minister.
Ale dokumentu na to nie widzieliście?
Trudno mi sobie wyobrazić, że prezes i skarbnik podają fałszywe informacje przed zarządem.
Oskarżenia Sławomira Nitrasa nie wytrzymały próby czasu. “Król jest nagi”
A te wszystkie drogie hotele, w których spali przedstawiciele PKOl i goście podczas igrzysk? Jak się pan do tego odniesie?
Powiem tyle: na zarządzie zostały przedstawione wszystkie kwoty, dość szczegółowo. Wydatki były bardzo porównywalne do tych z poprzednich igrzysk, więc tu nie było żadnego działaczowskiego Bizancjum. Minister rzucił oskarżenia, ale wyjaśnienia pokazały jasno, że król jest nagi. To było populistyczne gadanie.
Ale pan do Paryża pojechał.
Tak, na 5 dni.
Po co, skoro nie było tam naszych badmintonistów?
Bo taki wyjazd to okazja do spotkań, rozmów, dzielenia się wiedzą. Swój pobyt na igrzyskach dopasowałem do turnieju badmintona. Chodziłem na halę, oglądałem mecze, patrzyłem, jakie pojawiają się trendy w naszej dyscyplinie. No i robiłem całą robotę dyplomatyczną, bo przecież wszyscy najważniejsi ludzie w naszej dyscyplinie byli na igrzyskach.
Czytaj również: Marcin Gortat uderza w Piesiewicza
To, że niedawno dostaliśmy prawo do organizacji w Polsce Drużynowych Mistrzostw Europy, nie wzięło się z niczego. O takie imprezy trzeba zabiegać, trzeba się spotykać, rozmawiać, przekonywać. Trzeba być na miejscu, bo nieobecni nie mają racji. Odbyliśmy spotkania z prezesem Europejskiej Federacji Badmintona oraz z kilkoma przedstawicielami europejskich związków.
Głupio się czuję, tłumacząc takie oczywistości, ale to jest skutek tej histerii, na której Nitras próbuje budować swój kapitał polityczny.
Ale padł zarzut, że na igrzyskach działacze zajęli miejsca członków sztabu…
Zanim pojechałem, zapytałem wprost, czy nie zabieram komuś miejsca. Zapewniono mnie zdecydowanie, że nie. Że jest pula miejsc dla działaczy sportowych, m.in. członków zarządu PKOl. I to cała historia. Dodam, że nie spałem w żadnym pięciogwiazdkowym hotelu. Byliśmy w normalnym, dobrym hotelu, razem z nami m.in. kierowcy PKOl.
“Środowisko zjednoczyło się przeciwko ministrowi sportu, który wypowiedział wojnę związkom”
Więc środowisko jest za Piesiewiczem?
Nie powiem, że za Piesiewiczem, natomiast mogę zaryzykować stwierdzenie, że zjednoczyło się przeciwko ministrowi sportu, który wypowiedział wojnę związkom sportowym. Najpierw obarczył związki odpowiedzialnością za słabe wyniki
Za wyniki w sporcie odpowiada ministerstwo sportu. Przed ministrem odpowiadają związki, przed związkami trenerzy, zawodnicy i tak dalej. Minister próbował stworzyć wrażenie, że za wyniki odpowiedzialne są związki i PKOl. Przy czym warto zaznaczyć, że PKOl nie ma nic wspólnego ze szkoleniem. Oni mają zadbać o to, żebyśmy mieli ładne stroje, zorganizować pobyt, ściągnąć sponsorów. PKOl nie ponosi odpowiedzialności za wynik sportowy.
To wróćmy do związków. Ministerstwo pokazało, że na przygotowania związki dostały 750 mln zł.
Na trzy lata. To ja bym zapytał: skąd się biorą sukcesy w sporcie wyczynowym? Odpowiedź jest prosta. Z nakładów. Ostatnio przeczytałem w “Gazecie Wyborczej”, że Hiszpania – a więc kraj podobny do Polski pod względem ludności i nieco mocniejszy ekonomicznie – tylko w zeszłym roku wydała na sport równowartość 1,6 mld zł. My w tym czasie około połowę tej kwoty.
Efekt jest taki, że my mamy 10 medali a oni 18, w tym 5 złotych. Minister rzuca kwotami, a to tylko najtańszy populizm.
Proszę zobaczyć, ile daje minister na akademie piłkarskie, a ile na związki. Na swoją Pogoń Szczecin przekazał 1,6 mln zł, na naszą całą dyscyplinę 2 mln. Czy to poważne? Obcina nam wszystkie dotacje. W ten sposób niszczy zawodników i trenerów, deprecjonuje ich dorobek.