CELEBRITY
końca Nadeszła 65. minuta, Lewandowski pokazał geniusz. Zachwytom nie było końca
Co teraz zrobił Robert Lewandowski? To był geniusz! Absolutny geniusz – takimi słowami opisywał to, co wydarzyło się na murawie, komentujący mecz Michał Mitrut z Canal+ Sport. Rzeczywiście, trudno było znaleźć odpowiednie słowa, które oddałyby zachowanie Polaka w 65. minucie meczu z Realem Valladolid – jego bramka na 2:0 dla Barcelony przeszła do historii. Rozmawiamy o niej z Tomaszem Frankowskim.
Katalońskie media nie mogły się nachwalić Roberta Lewandowskiego, kiedy 21 sierpnia 2022 roku – dokładnie w swoje 34. urodziny – strzelał dwa gole w wygranym 4:1 wyjazdowym meczu z Realem Sociedad. To były trafienia szczególne, pierwsze w barwach Barcelony. Kibice liczyli, że wkrótce będą mogli oklaskiwać trafienia Polaka na własnym stadionie. I tak się stało – 28 sierpnia, czyli zaledwie tydzień po debiutanckich golach, Lewandowski na stałe zapisał się w pamięci katalońskich fanów. A przynajmniej tych, którzy cenią sobie estetykę.
Lewandowski przyćmił wszystkich. Gol jak Cruyff
Nic dziwnego, że dwa gole Lewandowskiego zdobyte przeciwko Realowi Sociedad rozbudziły apetyty kibiców Barcelony. Ci wierzyli, że już w kolejnym spotkaniu Polak ponownie da się we znaki obrońcom i że przede wszystkim wpłynie na końcowy rezultat meczu. Tak też się stało. Tym razem rywalem katalońskiego giganta był Real Valladolid.
Lewandowski, podobnie jak tydzień wcześniej, otworzył konto bramkowe zespołu. W 24. minucie spotkania Raphinha zagrał piłkę z prawego skrzydła w pole karne, a Polak na dalszym słupku zamykał akcję. Po chwili mógł cieszyć się z premierowego gola na legendarnym Camp Nou. Analogia do meczu z Realem Sociedad cisnęła się na usta sama.
To było to, o czym rozmawialiśmy przy okazji analizy meczu z Sociedad – mówi Sport.pl były reprezentant Polski Tomasz Frankowski, który analizuje dla nas pamiętne gole Lewandowskiego. – Robert do końca atakuje piłkę – liczy i spodziewa się, że któryś z zawodników popełni błąd. Widzimy doskonale, że obrońcy liczą na bramkarza, a bramkarz na obrońców, a tu między nimi wyskakuje Robert, który takim ekwilibrystycznym sposobem strzela gola – opisuje Frankowski.