CELEBRITY
Huczne powitanie Igi Świątek w Domu Polskim. “Czuję się jak Taylor Swift”
Takiego tłumu kibiców nie było dotąd na żadnym powitaniu medalisty olimpijskiego w Domu Polskim. Iga Świątek przyciągnęła w sobotę rzesze fanów, a ci, którym nie udało się wejść do środka, czekali za bramami obiektu do późnych godzin nocnych. — Czuję się jak Taylor Swift — rzuciła żartobliwie Iga Świątek, wchodząc na scenę podczas oficjalnego powitania.
Korespondencja z Paryża
Iga Świątek na odebranie brązowego medalu olimpijskiego musiała czekać dobę, bo dekoracja na podium odbyła się po sobotnim finale kobiet, w którym triumfowała półfinałowa pogromczyni Polki — Chinka Qinwen Zheng. Uroczystość odbywała się w godzinach popołudniowych, co przeszkodziło Świątek w wybraniu się na rozpoczynający się tego dnia o godz. 17.00 mecz polskich siatkarzy z Włochami. Po zakończeniu swoich zmagań olimpijskich tenisistka zostaje kilka dni w Paryżu i chce zobaczyć na żywo rywalizację rodzimych sportowców.
Prosto z dekoracji Świątek i jej team udali się do Domu Polskiego na uroczyste powitanie, na które mogą tam liczyć wszyscy medaliści, ale także sportowcy, którzy przedwcześnie ukończyli swoje starty. Jedno jest pewne — takiego tłumu kibiców, jak w sobotni wieczór, nie było tam przy okazji żadnej z dotychczasowych wizyt. Wstęp do Domu Polskiego w Paryżu jest biletowany (wejściówka kosztuje 130 zł/30 euro, a dla osób w wieku 9-18 lat połowę tej kwoty), zaś pula jest ograniczona. Ci, którym nie udało się zakupić biletów jeszcze do późnych godzin wieczornych oczekiwali pod bramą Pavillon Royal, licząc, że zobaczą wychodzącą stamtąd Igę Świątek i zdobędą autograf bądź wspólne zdjęcie.
Czytaj także: Iga Świątek płakała sześć godzin. Szczerze opisała kulisy medalu igrzysk
Brązowa medalistka olimpijska była wyraźnie oszołomiona powitaniem, jakie czekało na nią w tym miejscu. Wchodząc na scenę i widząc tłum wiwatujących ludzi, w swoim stylu rzuciła: — Czuję się jak Taylor Swift.
I wywołała salwy śmiechu nawiązaniem do swojej ulubionej artystki. — Bardziej niż Taylor — krzyknął ktoś z tłumu, doceniając postawę Świątek.
Iga do Domu Polskiego przyjechała wraz z całym swoim teamem — trenerem Tomaszem Wiktorowskim, specjalistą od przygotowania motorycznego i fizjoterapeutą Maciejem Ryszczukiem oraz psycholog Darią Abramowicz, a także tatą Tomaszem, który na żywo oglądał, jak jego córka sięga po medal olimpijski. W końcu to od niego przez lata słyszała opowieści z igrzysk, w których on jako wioślarz z czwórki podwójnej uczestniczył w 1988 r. w Seulu. To właśnie tacie zadedykowała brązowy krążek.
— Tylko ona to zrobiła, nikt więcej. Jestem wdzięczny, że ze mną chce się podzielić tym osiągnięciem, ale cały zespół pracował razem z nią na ten rezultat — podkreśla Tomasz Świątek, ojciec tenisistki. I dodaje: — Brązowy medal to super wynik. Nie jest prosto zdobyć medal olimpijski. Każdy, kto uważa, że to takie proste, to niech sam się weźmie do roboty i sam udowodni to sobie czy innym. Z perspektywy fotela wszystko wydaje się prostsze — mówi Świątek senior.
Iga Świątek ostrzega: w sporcie nie ma nic pewnego, a niektórzy uważali, że na pewno sięgnę po medal
Iga przeżywała w Paryżu trudne chwile po półfinałowej porażce z Chinką i kiedy z jej oczu poleciały łzy po triumfie w meczu o brąz nad Słowaczką z Anną Karoliną Schmiedlovą, przyznawała później, że wciąż odczuwała skutki tego, co wydarzyło się dzień wcześniej. — Wiem, że niektórzy uważali za pewnik to, że zdobędę medal w Paryżu, ale w tak tenisie, jak w żadnym innym sporcie niczego nie możemy uznawać za pewne. To, że mam w ręku ten medal, świadczy o tym, że idziemy w dobrym kierunku — zaznacza Polka.
Czytaj także: Iga Świątek marzyła o złocie. Powiedziała, co się wydarzyło. Dźwigała ogromny ciężar
W trakcie turnieju tenisowego Iga Świątek mieszkała w pobliżu kortów Rolanda Garrosa, w tym samym apartamencie, który zamieszkuje podczas zmagań wielkoszlemowych. W Paryżu zostanie jeszcze przez kilka dni, zanim wyruszy na krótkie wakacje, a później turniej w Cincinnati. Dlatego w sobotę wykorzystała czas na wizytę w wiosce olimpijskiej, gdzie spotkała się m.in. z kadrą polskich siatkarek.
— Cieszę się, że zostałam tak fajnie powitana. Mogłam poznać wielu wspaniałych sportowców, bo w trakcie turnieju byłam w pewnym sensie odizolowana po to, żebym mogła dobrze wykonać swoją pracę. Pojechałam do wioski, żeby zaczerpnąć tej atmosfery — przyznała Świątek.
Już myślą o Los Angeles. Jest dobry prognostyk
Liderka rankingu WTA podkreślała, że wyjątkowość turnieju olimpijskiego polega także na tym, że na szansę na odkucie się po nieudanym starcie, trzeba czekać dużo dłużej niż w innych zmaganiach. W regularnych turniejach tenisowych wystarczy rok, by nadeszła kolejna szansa. W przypadku igrzysk — na możliwość poprawy wyniku z Paryża Iga będzie musiała czekać kolejne cztery lata aż do Los Angeles. Ale i ona, i jej sztab, są spokojni.
— W Tokio Iga miała swój olimpijski debiut, w Paryżu zaprezentowała się już dużo lepiej, znając olimpijskie realia. To może nas napawać optymizmem. Ta dziewczyna jest stworzona do tego, by rywalizować przez kolejne cztery lata. Może ten brązowy medal spowoduje, że zdobędziemy jeszcze więcej chęci na to, żeby przepracować kolejne sezony i sięgnąć po złoto w Los Angeles — zapowiada trener Polki Tomasz Wiktorowski.
Takiego tłumu kibiców nie było dotąd na żadnym powitaniu medalisty olimpijskiego w Domu Polskim. Iga Świątek przyciągnęła w sobotę rzesze fanów, a ci, którym nie udało się wejść do środka, czekali za bramami obiektu do późnych godzin nocnych. — Czuję się jak Taylor Swift — rzuciła żartobliwie Iga Świątek, wchodząc na scenę podczas oficjalnego powitania.
Korespondencja z Paryża
Iga Świątek na odebranie brązowego medalu olimpijskiego musiała czekać dobę, bo dekoracja na podium odbyła się po sobotnim finale kobiet, w którym triumfowała półfinałowa pogromczyni Polki — Chinka Qinwen Zheng. Uroczystość odbywała się w godzinach popołudniowych, co przeszkodziło Świątek w wybraniu się na rozpoczynający się tego dnia o godz. 17.00 mecz polskich siatkarzy z Włochami. Po zakończeniu swoich zmagań olimpijskich tenisistka zostaje kilka dni w Paryżu i chce zobaczyć na żywo rywalizację rodzimych sportowców.
Prosto z dekoracji Świątek i jej team udali się do Domu Polskiego na uroczyste powitanie, na które mogą tam liczyć wszyscy medaliści, ale także sportowcy, którzy przedwcześnie ukończyli swoje starty. Jedno jest pewne — takiego tłumu kibiców, jak w sobotni wieczór, nie było tam przy okazji żadnej z dotychczasowych wizyt. Wstęp do Domu Polskiego w Paryżu jest biletowany (wejściówka kosztuje 130 zł/30 euro, a dla osób w wieku 9-18 lat połowę tej kwoty), zaś pula jest ograniczona. Ci, którym nie udało się zakupić biletów jeszcze do późnych godzin wieczornych oczekiwali pod bramą Pavillon Royal, licząc, że zobaczą wychodzącą stamtąd Igę Świątek i zdobędą autograf bądź wspólne zdjęcie.
Czytaj także: Iga Świątek płakała sześć godzin. Szczerze opisała kulisy medalu igrzysk
Brązowa medalistka olimpijska była wyraźnie oszołomiona powitaniem, jakie czekało na nią w tym miejscu. Wchodząc na scenę i widząc tłum wiwatujących ludzi, w swoim stylu rzuciła: — Czuję się jak Taylor Swift.
I wywołała salwy śmiechu nawiązaniem do swojej ulubionej artystki. — Bardziej niż Taylor — krzyknął ktoś z tłumu, doceniając postawę Świątek.
Iga do Domu Polskiego przyjechała wraz z całym swoim teamem — trenerem Tomaszem Wiktorowskim, specjalistą od przygotowania motorycznego i fizjoterapeutą Maciejem Ryszczukiem oraz psycholog Darią Abramowicz, a także tatą Tomaszem, który na żywo oglądał, jak jego córka sięga po medal olimpijski. W końcu to od niego przez lata słyszała opowieści z igrzysk, w których on jako wioślarz z czwórki podwójnej uczestniczył w 1988 r. w Seulu. To właśnie tacie zadedykowała brązowy krążek.
— Tylko ona to zrobiła, nikt więcej. Jestem wdzięczny, że ze mną chce się podzielić tym osiągnięciem, ale cały zespół pracował razem z nią na ten rezultat — podkreśla Tomasz Świątek, ojciec tenisistki. I dodaje: — Brązowy medal to super wynik. Nie jest prosto zdobyć medal olimpijski. Każdy, kto uważa, że to takie proste, to niech sam się weźmie do roboty i sam udowodni to sobie czy innym. Z perspektywy fotela wszystko wydaje się prostsze — mówi Świątek senior.
Iga Świątek ostrzega: w sporcie nie ma nic pewnego, a niektórzy uważali, że na pewno sięgnę po medal
Iga przeżywała w Paryżu trudne chwile po półfinałowej porażce z Chinką i kiedy z jej oczu poleciały łzy po triumfie w meczu o brąz nad Słowaczką z Anną Karoliną Schmiedlovą, przyznawała później, że wciąż odczuwała skutki tego, co wydarzyło się dzień wcześniej. — Wiem, że niektórzy uważali za pewnik to, że zdobędę medal w Paryżu, ale w tak tenisie, jak w żadnym innym sporcie niczego nie możemy uznawać za pewne. To, że mam w ręku ten medal, świadczy o tym, że idziemy w dobrym kierunku — zaznacza Polka.
Czytaj także: Iga Świątek marzyła o złocie. Powiedziała, co się wydarzyło. Dźwigała ogromny ciężar
W trakcie turnieju tenisowego Iga Świątek mieszkała w pobliżu kortów Rolanda Garrosa, w tym samym apartamencie, który zamieszkuje podczas zmagań wielkoszlemowych. W Paryżu zostanie jeszcze przez kilka dni, zanim wyruszy na krótkie wakacje, a później turniej w Cincinnati. Dlatego w sobotę wykorzystała czas na wizytę w wiosce olimpijskiej, gdzie spotkała się m.in. z kadrą polskich siatkarek.
— Cieszę się, że zostałam tak fajnie powitana. Mogłam poznać wielu wspaniałych sportowców, bo w trakcie turnieju byłam w pewnym sensie odizolowana po to, żebym mogła dobrze wykonać swoją pracę. Pojechałam do wioski, żeby zaczerpnąć tej atmosfery — przyznała Świątek.
Już myślą o Los Angeles. Jest dobry prognostyk
Liderka rankingu WTA podkreślała, że wyjątkowość turnieju olimpijskiego polega także na tym, że na szansę na odkucie się po nieudanym starcie, trzeba czekać dużo dłużej niż w innych zmaganiach. W regularnych turniejach tenisowych wystarczy rok, by nadeszła kolejna szansa. W przypadku igrzysk — na możliwość poprawy wyniku z Paryża Iga będzie musiała czekać kolejne cztery lata aż do Los Angeles. Ale i ona, i jej sztab, są spokojni.
— W Tokio Iga miała swój olimpijski debiut, w Paryżu zaprezentowała się już dużo lepiej, znając olimpijskie realia. To może nas napawać optymizmem. Ta dziewczyna jest stworzona do tego, by rywalizować przez kolejne cztery lata. Może ten brązowy medal spowoduje, że zdobędziemy jeszcze więcej chęci na to, żeby przepracować kolejne sezony i sięgnąć po złoto w Los Angeles — zapowiada trener Polki Tomasz Wiktorowski.