CELEBRITY
Flick przeszedł sam siebie. Lewandowski wreszcie się doczekał. Niewyobrażalne
Zastanawialiśmy się – Barcelona jest tak dobra czy jeszcze nie została poważnie sprawdzona? W środę wieczorem mieliśmy poznać ją lepiej. Bayern Monachium, jak surowy egzaminator, miał zadać trudne pytania, których nie zadali inni. Lewandowski i Barcelona odpowiedzieli śpiewająco. Wygrali aż 4:1
Nowa Barcelona zdążyła już kilka razy zachwycić i zostać liderem w lidze hiszpańskiej. Nie ślimaczy się, a już przez fazy przejściowe pędzi jak ekspresowy pociąg. Przytłacza intensywnością, jest nienasycona, chce zdobywać jak najwięcej bramek. Ma skutecznego Lewandowskiego, świetnego Raphinhę, bardziej wydajnego Yamala niż w poprzednim sezonie. Ale też ta Barcelona potknęła się z AS Monaco i przegrała 2:4 z Osasuną. Nie były to najwygodniejsze mecze do wyciągania wniosków, bo w Lidze Mistrzów już od 10. minuty grała w osłabieniu, a przy jedynej porażce w lidze Hansi Flick wyraźnie przesadził ze zmianami w składzie. Widzieliśmy więc, że Barcelona od kilku tygodni rozkwita, ale też dostrzegaliśmy, że sprzyja temu terminarz. Bayern Monachium był dopiero pierwszym wielkim rywalem na jej drodze. Mógł ją uwiarygodnić albo nieco ostudzić zachwyty.
Co za mecz Barcelony! Bayern wyglądał jak nieprzygotowany przeciętniak
Ale mało kto spodziewał się, że jej występ będzie tak spektakularny. Mecz z Bayernem udowodnił, że Barcelona jest w wielkiej formie, potrafi pokonać każdego, a jej pressing pozostaje skuteczny niezależnie od siły rywala. Plusy z wysoko ustawionej linii obrony przysłaniają minusy – nawet, jeśli na skrzydłach rywali biegają Serge Gnabry i Michael Olise. Tempo narzucane przez Barcelonę jest tak wysokie, że sprawia problemy nie tylko ligowym
średniakom. Nad jej grą można cmokać. Nie zmienia przyzwyczajeń nawet, jeśli na jej drodze staje gigant pokroju Bayernu. Jego też potrafiła porozrywać kontratakami. Z nim też umiała się zabawić. Już w 65. minucie miała trzybramkowe prowadzenie i grała tak, że kibice chóralnie wykrzykiwali “Ole!” po każdym udanym podaniu. Przy 3:1 szukała czwartego gola, później goniła za piątym. Robiła to z Villarrealem i Young Boys, zrobiła też z Bayernem. Kolejną miarą jej sukcesu jest to, jak nieprzygotowaną, przeciętną i bezbarwną drużyną wydawał się na jej tle Bayern.
Trzeba też wspomnieć o konkretnych piłkarzach. Hansi Flick ulepił z Raphinhi jednego z najlepszych obecnie zawodników świata. Zmienił mu pozycję, wyznaczył inne zadania, stworzył wokół niego środowisko, w którym może pokazać się z najlepszej strony, a on odwdzięczył się hat-trickiem. Nie minęła minuta. Wystarczyła pierwsza akcja. I już było 1:0. Lewandowski cofnął się do środka pola, wyciągając za sobą środkowego obrońcę – Kim Min-jae. Wytrzymał jego napór, wycofał piłkę do Pedriego, a Barcelona przyspieszyła – piłka trafiła pod nogi Fermina Lopeza, który błyskawicznie ją przyjął i zagrał na wolne pole właśnie do Raphinhi. Ten minął
Manuela Neuera i trafił do pustej bramki. Później jeszcze dwa razy uciekał obrońcom Bayernu i kończył akcje niezwykle precyzyjnymi strzałami. Gdy schodził z boiska, niemal wszyscy kibice oklaskiwali go na stojąco.