CELEBRITY
Dramatyczny finał US Open. O tytule zdecydowały dwa wyrównane sety!
Cóż to był za dramatyczny i stojący na niezwykle wysokim poziomie finał US Open! W pełnym zwrotów akcji pojedynku Aryna Sabalenka pokonała Jessikę Pegulę 7:5, 7:5. Pierwszy set trwał dokładnie godzinę. Wiceliderka rankingu okazała się mocniejsza i poszła za ciosem w drugiej partii. Prowadziła w niej już 3:0, ale Amerykanka wygrała pięć gemów z rzędu. Jednak w kluczowym momencie ponownie Sabalenka udowodniła, że wyciągnęła wnioski z finału sprzed roku, gdy przegrała z Coco Gauff.
Dwa tygodnie trwała rywalizacja na kortach Flushing Meadows, aż w końcu wyłonione zostały dwie zawodniczki, które w sobotni wieczór na Arthur Ashe Stadium powalczyły o swój pierwszy tytuł US Open. Aryna Sabalenka smak finału już znała – rok temu przegrała z Coco Gauff – ale dla Jessiki Peguli ta faza turnieju to całkowita nowość. Wszak dopiero po raz pierwszy przebrnęła przez wielkoszlemowy ćwierćfinał.
Zobacz wideo Robert Lewandowski i Sebastian Mila znów razem w akcji! Ależ sceneria
30-letnia Amerykanka mogła jednak liczyć na wsparcie wypełnionych trybun największej ery tenisowej na świecie. Zasiadł na niej także Steph Curry – legendarny koszykarz – z którym tenisistka spotkała się przed finałem. Z kolei 26-letnia Białorusinka rozgrywała swój setny mecz singlowy w turnieju wielkoszlemowym.
Mocny początek Peguli. Ale Sabalenka szybko odpowiedziała
O dziwo bardziej podatna na finałowe emocje w początkowej fazie meczu była właśnie Sabalenka, która jako pierwsza została przełamana w trzecim gemie. Planem Peguli była częsta zmiana rytmu i prowokowała rywalkę slajsem. Białorusinka zdołała jednak błyskawicznie odrobić straty. Wchodziła na coraz wyższe obroty. Złapała takie momentum, że nie dała chwili wytchnienia Amerykance. Pegula zaczęła bardzo dobrze, ale – w przeciwieństwie do rywalki – zaczęła spuszczać z tonu. Szybko z 2:1 zrobiło się 2:5 z breakiem dla wiceliderki rankingu, która wygrała cztery gemy z rzędu.
Bądź cierpliwa, świetnie ci idzie – dopingowali swoją podopieczną szkoleniowcy Jessiki Peguli. To podziałało, albowiem Amerykanka doszła do break pointów w gemie ostatniej szansy pierwszego seta. Wykorzystała tę szansę przy pomocy niewymuszonych błędów rywalki. Arthur Ashe Stadium po raz pierwszy eksplodował z radości, albowiem ich reprezentantka doprowadziła do stanu 5:5.
Obie zawodniczki miały ogromny problem z wygrywaniem piłek po drugim serwisie. U Sabalenki doszły do tego także podwójne błędy – trzeci z nich dał break pointa Peguli. Zwykle pełna energii oraz emocji Białorusinka obroniła go, zachowując kamienną twarz. Ostatecznie utrzymała swoje podanie po długim gemie, wyszła na 6:5.
Równie długi i dramatyczny był kolejny gem przy podaniu Amerykanki. Musiała wychodzić ze stanu 15:40 i osiągnęła nawet przewagę, ale za szóstą piłką setową Aryna Sabalenka wygrała pierwszego seta 7:6 w 60 minut.
Zwroty akcji także w drugim secie. Pegula znów to zrobiła
Wiceliderka rankingu, podobnie jak rok temu przeciwko Coco Gauff, wygrała otwierającą partię, ale w kilku ostatnich dniach tłumaczyła, że wyciągnęła wnioski z tej sytuacji. Życie powiedziało: sprawdzam.
Aryna Sabalenka kilkoma skrótami obnażyła umiejętności gry rywalki “na małe kara”. Praktycznie każde dojście Amerykanki do siatki kończyło się punktem dla Białorusinki. Przygaszona i pozbawiona wiary Jessica Pegula drugiego seta rozpoczęła od straty podania i wyniku 0:3. Ponownie to rywalka seryjnie wygrywała kolejne gemy – została zatrzymana na pięciu z rzędu, licząc końcówkę poprzedniego seta.
Obroniony break point na 0:4 wlał w Jessikę Pegulę now i był punktem zwrotnym drugiej partii. Reprezentantka gospodarzy ponownie zaczęła lepiej returnować i wytrzymywać wymiany. Napędzana dopingiem publiczności odrobiła stratę przełamania, po czym doprowadziła do remisu 3:3. Na tym się jednak nie zatrzymała. Chwilę później było już 4:3 z przełamaniem na korzyść Amerykanki. Znów dobrze zmieniała tempo gry, z czym nie radziła sobie wiceliderka rankingu. Ten powrót 30-latki przypominał jej poprzedni półfinałowy mecz z Karoliną Muchovą. Przegrywała w nim już 1:6, 0:2, ale odwróciła losy rywalizacji.
Ten set nie mógł jednak skończyć się normalnie, bez kolejnego zwrotu akcji. Mistrzowski gem returnowy Aryny Sabalenki dał jej rebreaka. Znów zrobiło się 5:5, a momentum przeszło na stronę ubiegłorocznej finalistki. Wykorzystała to w samej końcówce i wzorem pierwszego seta, docisnęła pedał gazu.
Po blisko dwóch godzinach Aryna Sabalenka pokonała Jessikę Pegulę 7:5, 7:5, zostając mistrzynią US Open. To jej trzeci tytuł wielkoszlemowy – pierwszy poza Australian Open.